środa, 14 czerwca 2017

Pierwsza kawa

Godzina 1:24. I tak siedzimy razem. Ja patrzę na nią a ona na mnie. Beznamiętna, bezduszna. Pięknie pachnie, pięknie wygląda, w kształtnej bieli się kryje. Sama zaś ciemnej barwy, jak gorzka czekolada i gorzko też smakuje. Pochyliwszy się ułożyłem na niej usta i skradłem pocałunek. Tak wyczekiwany. Tak smaczny. Moja. Kawa.

Minęło 15 minut. Spóźnia się. Mogłem się spodziewać, nigdy nie przychodzi na czas. Zawsze to albo musi skończyć rundkę w lolu, albo z nożnej wraca, albo jeszcze co innego. A może to ja go zdominuje? Za karę! Tylko jak ja to zrobię? Zwiążę? I co potem?

Ehh...

Spojrzał na liżącego się po jajcach kota.

- A dobra. Będzie co będzie. Co mi szkodzi?

Loki spojrzał na niego jak na debila, wstał i poszedł wąchać miskę. Pustą miskę. Wzdychając Enzo podniósł się i napełnił naczynie jakimś pasztetem. Karma się skończyła, musi się dziś skoczyć do sklepu. Oczywistym było, że sierściuch wzgardzi tym i obrażony pójdzie rozwalić się na kanapie. W głowie zabrzmiało pytanie: "Po co oni przygarnęli tego kota?".

Drzwi trzasnęły. W korytarzu płaszcz zdejmowała bardzo charakterystyczna postać o białej skórze a czarnych włosach i ubiorze. Rzucił plecak na podłogę i schylił do butów. Enzo stwierdził, że to jego szansa. Chwycił torbę i zamknął się w sypialni. W środku znalazł linę i całą resztę zabawek. I czerwoną sukienkę. Chłopaka chwyciło zgorszenie. Gardzi kobietami i wszystkim co z nimi związane. Jak na złość Ravi pewnie zmusiłby go do ubrania tego. Wziął głęboki wdech. Czuł stopami mocne stukanie. Przygotował szybko linę objął nią swój cel gdy tylko pojawił się w pokoju. Cieszył się jak dziecko gdy zawiązał supeł. Radość jednak szybko go opuściła gdy spojrzał w górę, na twarz swojej miłości. Jak nigdy była teraz pełna powagi, wręcz grozy. Bez problemu zrzucił z siebie sznur i powalił oprawcę na ziemię. Przybrał wygląd mordercy. Strach przeszył szatyna, nigdy nie widział go w takim stanie. z czasem emocje przerodziły się w panikę i zaczął się szarpać. Rav ścisnął policzki i skierował do siebie. Przerażone oczy wręcz drżały, by zaraz wypełnić się zdziwieniem. Czarnowłosy się śmieje, nie może się opanować.

- Aż tak Cię przestraszyłem? - Policzki obojga robią się czerwone. Jednego ze wstydu, drugiego ze śmiechu. - To nie rób mi tak więcej.

W końcu wstyd przeistoczył się w zażenowanie i zawód. Nici z planu. Rav pomógł mu wstać i poprosił by grzecznie usiadł na łóżku, rozebrał się i dał związać. Wzorowo spełnił życzenie. Enzo został związany dokładnie, nie mógł wykonać żadnych ruchów. Zaraz potem ujrzał błyszczącą igłę.

- Dziś mam wenę!

Jak gdyby nigdy nic zaczął rysować ostrzem po brzuchu. Nie był ani trochę delikatny. Mięśnie młodego kurczyły się i rozluźniały. Jęczał, wzdychał, o dziwo podniecał. Na skórze czerwone kreski układały się we wzorki, takie jak kwiatki, serduszka, głupie napisy. Rav uniósł swą pierś, by z wysoka ocenić swoje dzieła. Stwierdził, że są zbyt mało widoczne. Rany piekły przeokropnie już teraz a ten głupek zaczął je poprawiać. Momentami Enz krzyczał. Odchylał głowę do tyłu eksponując kształtne jabłko Adama.
- Już, już. Kończę... Albo nie! Mam pomysł.

Wyszedł zostawiając otwarte drzwi. Chłopak ma chwilę wytchnienia. Cała klatka go szczypie. Jeszcze gorzej będzie pod prysznicem. W kuchni rozlegało się szperanie po pudełkach. Zaraz potem wrócił trzymając w dłoni szpulkę z czerwoną nicią, w drugiej - spirytus.

- Pamiętasz może Juuzou i to jak bardzo jarałem się jego szwami?

- Ooo nie! Do reszty Cię popierdoliło.

- Oj spodoba Ci się!

Usiadł okrakiem na brzuchu i chwycił dolną wargę kochanka. Przebił się kilka razy blisko siebie i ułożył wymarzony wzór: krzyżyki. Polał następnie spirytusem, chcąc odkazić rany. Rozległ się krzyk.
Do sypialni wparował wysoki blondyn w bezprzewodowych słuchawkach z mikrofonem. Wnerwiony rzucił swoim mocnym, nieco chrypkowatym głosem:

- Enzo kurwa, możesz się zamknąć? Grać nie mogę.

- O! Altair, w lola grasz? - Ucieszył się Rav.

- Taa...

- Skończę to idę tam do Ciebie. Musze z gold’a wyjść w końcu.

- Dobra. - Wychodząc trzasnął za sobą drzwiami.

Wyszczerzył zęby i rozebrał się. Czas to kończyć. Sięgnął do szafki nocną po krem i rozlał na palcach. Schylił się i chyba w ramach podziękowania za spędzony czas musnął ustami przyrodzenie jednocześnie sięgając wilgotną dłonią niżej. Masował jak najlepiej potrafił. Starał się w zamian za te rysunki i przebite wargi. Uwolnił podrażnione kostki Enza, by móc założyć je na swoich ramionach. Wszedł delikatnie i zmysłowo kołysał biodrami jak w tańcu. Skupił się raczej na tym by to brunetowi było jak najprzyjemniej. Skończywszy ujął jego członka ustami. Głaskał dłońmi nogi i klatkę piersiową. Łaskotał koniuszkiem języka przejeżdżając nim wzdłuż narządu i włosami opadającymi na uda i podbrzusze. Przeciągał to jak się tylko dało. Enzo dławił się powietrzem. Doszedł niedługo potem. Nie mając dość emoś przykleił się ustami wymieniając płynami ustrojowymi, zawijając językami. Dyszeli ciężko gdy w końcu się oderwali. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Ocieranie się wciąż wywoływało dreszcze. Chcieli więcej, mocniej jednak wyrównując oddech Rav odwiązał młodego, ubrał się i schował linę.

- A co z tą sukienką? - Poderwał się gdy tylko sobie o niej przypomniał. Przeszła go myśl, że skoro teraz jej nie wykorzystał, to może go zdradza z jakąś? Może to jej sukienka. Zabolało go serce.

- Aa, dojrzałeś? Chcę Ci sesje jutro małą zrobić. Co Ty na to? Albo w sumie nie mów! I tak to zrobimy. Pożyczę aparat od Altiego. Będzie fajnie! - Podbiegł jeszcze do łóżka pożegnać całusem i pognał do mieszkania obok.
Nienawidzę go. Dlaczego sobie na to pozwalam? Kurwa. Cały brzuch mnie piecze.

Wstąpił do łazienki. Spojrzał w lustro. W sumie te sznurki nie wyglądają źle. Nawet uroczo. Przypomniawszy sobie o szczypaniu spojrzał niżej na brzuch. Prócz licznych serduszek i innych głupich wzorków czy napisów dostrzegł koślawe „kocham Cię”. Westchnął.

Znów mu wybaczył.

1 komentarz:

  1. Witam,
    szkoda, że ten plan nie wypalił, ale Rav trochę traktuje Enzo jak zabawkę..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń