Godzina 1:24. I tak siedzimy razem. Ja patrzę na nią a ona na mnie. Beznamiętna, bezduszna. Pięknie pachnie, pięknie wygląda, w kształtnej bieli się kryje. Sama zaś ciemnej barwy, jak gorzka czekolada i gorzko też smakuje. Pochyliwszy się ułożyłem na niej usta i skradłem pocałunek. Tak wyczekiwany. Tak smaczny. Moja. Kawa.
Minęło 15 minut. Spóźnia się. Mogłem się spodziewać, nigdy nie przychodzi na czas. Zawsze to albo musi skończyć rundkę w lolu, albo z nożnej wraca, albo jeszcze co innego. A może to ja go zdominuje? Za karę! Tylko jak ja to zrobię? Zwiążę? I co potem?
Ehh...
Spojrzał na liżącego się po jajcach kota.
- A dobra. Będzie co będzie. Co mi szkodzi?
Loki spojrzał na niego jak na debila, wstał i poszedł wąchać miskę. Pustą miskę. Wzdychając Enzo podniósł się i napełnił naczynie jakimś pasztetem. Karma się skończyła, musi się dziś skoczyć do sklepu. Oczywistym było, że sierściuch wzgardzi tym i obrażony pójdzie rozwalić się na kanapie. W głowie zabrzmiało pytanie: "Po co oni przygarnęli tego kota?".
Drzwi trzasnęły. W korytarzu płaszcz zdejmowała bardzo charakterystyczna postać o białej skórze a czarnych włosach i ubiorze. Rzucił plecak na podłogę i schylił do butów. Enzo stwierdził, że to jego szansa. Chwycił torbę i zamknął się w sypialni. W środku znalazł linę i całą resztę zabawek. I czerwoną sukienkę. Chłopaka chwyciło zgorszenie. Gardzi kobietami i wszystkim co z nimi związane. Jak na złość Ravi pewnie zmusiłby go do ubrania tego. Wziął głęboki wdech. Czuł stopami mocne stukanie. Przygotował szybko linę objął nią swój cel gdy tylko pojawił się w pokoju. Cieszył się jak dziecko gdy zawiązał supeł. Radość jednak szybko go opuściła gdy spojrzał w górę, na twarz swojej miłości. Jak nigdy była teraz pełna powagi, wręcz grozy. Bez problemu zrzucił z siebie sznur i powalił oprawcę na ziemię. Przybrał wygląd mordercy. Strach przeszył szatyna, nigdy nie widział go w takim stanie. z czasem emocje przerodziły się w panikę i zaczął się szarpać. Rav ścisnął policzki i skierował do siebie. Przerażone oczy wręcz drżały, by zaraz wypełnić się zdziwieniem. Czarnowłosy się śmieje, nie może się opanować.
- Aż tak Cię przestraszyłem? - Policzki obojga robią się czerwone. Jednego ze wstydu, drugiego ze śmiechu. - To nie rób mi tak więcej.
W końcu wstyd przeistoczył się w zażenowanie i zawód. Nici z planu. Rav pomógł mu wstać i poprosił by grzecznie usiadł na łóżku, rozebrał się i dał związać. Wzorowo spełnił życzenie. Enzo został związany dokładnie, nie mógł wykonać żadnych ruchów. Zaraz potem ujrzał błyszczącą igłę.
- Dziś mam wenę!
Jak gdyby nigdy nic zaczął rysować ostrzem po brzuchu. Nie był ani trochę delikatny. Mięśnie młodego kurczyły się i rozluźniały. Jęczał, wzdychał, o dziwo podniecał. Na skórze czerwone kreski układały się we wzorki, takie jak kwiatki, serduszka, głupie napisy. Rav uniósł swą pierś, by z wysoka ocenić swoje dzieła. Stwierdził, że są zbyt mało widoczne. Rany piekły przeokropnie już teraz a ten głupek zaczął je poprawiać. Momentami Enz krzyczał. Odchylał głowę do tyłu eksponując kształtne jabłko Adama.
- Już, już. Kończę... Albo nie! Mam pomysł.
Wyszedł zostawiając otwarte drzwi. Chłopak ma chwilę wytchnienia. Cała klatka go szczypie. Jeszcze gorzej będzie pod prysznicem. W kuchni rozlegało się szperanie po pudełkach. Zaraz potem wrócił trzymając w dłoni szpulkę z czerwoną nicią, w drugiej - spirytus.
- Pamiętasz może Juuzou i to jak bardzo jarałem się jego szwami?
- Ooo nie! Do reszty Cię popierdoliło.
- Oj spodoba Ci się!
Usiadł okrakiem na brzuchu i chwycił dolną wargę kochanka. Przebił się kilka razy blisko siebie i ułożył wymarzony wzór: krzyżyki. Polał następnie spirytusem, chcąc odkazić rany. Rozległ się krzyk.
Do sypialni wparował wysoki blondyn w bezprzewodowych słuchawkach z mikrofonem. Wnerwiony rzucił swoim mocnym, nieco chrypkowatym głosem:
- Enzo kurwa, możesz się zamknąć? Grać nie mogę.
- O! Altair, w lola grasz? - Ucieszył się Rav.
- Taa...
- Skończę to idę tam do Ciebie. Musze z gold’a wyjść w końcu.
- Dobra. - Wychodząc trzasnął za sobą drzwiami.
Wyszczerzył zęby i rozebrał się. Czas to kończyć. Sięgnął do szafki nocną po krem i rozlał na palcach. Schylił się i chyba w ramach podziękowania za spędzony czas musnął ustami przyrodzenie jednocześnie sięgając wilgotną dłonią niżej. Masował jak najlepiej potrafił. Starał się w zamian za te rysunki i przebite wargi. Uwolnił podrażnione kostki Enza, by móc założyć je na swoich ramionach. Wszedł delikatnie i zmysłowo kołysał biodrami jak w tańcu. Skupił się raczej na tym by to brunetowi było jak najprzyjemniej. Skończywszy ujął jego członka ustami. Głaskał dłońmi nogi i klatkę piersiową. Łaskotał koniuszkiem języka przejeżdżając nim wzdłuż narządu i włosami opadającymi na uda i podbrzusze. Przeciągał to jak się tylko dało. Enzo dławił się powietrzem. Doszedł niedługo potem. Nie mając dość emoś przykleił się ustami wymieniając płynami ustrojowymi, zawijając językami. Dyszeli ciężko gdy w końcu się oderwali. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Ocieranie się wciąż wywoływało dreszcze. Chcieli więcej, mocniej jednak wyrównując oddech Rav odwiązał młodego, ubrał się i schował linę.
- A co z tą sukienką? - Poderwał się gdy tylko sobie o niej przypomniał. Przeszła go myśl, że skoro teraz jej nie wykorzystał, to może go zdradza z jakąś? Może to jej sukienka. Zabolało go serce.
- Aa, dojrzałeś? Chcę Ci sesje jutro małą zrobić. Co Ty na to? Albo w sumie nie mów! I tak to zrobimy. Pożyczę aparat od Altiego. Będzie fajnie! - Podbiegł jeszcze do łóżka pożegnać całusem i pognał do mieszkania obok.
Nienawidzę go. Dlaczego sobie na to pozwalam? Kurwa. Cały brzuch mnie piecze.
Wstąpił do łazienki. Spojrzał w lustro. W sumie te sznurki nie wyglądają źle. Nawet uroczo. Przypomniawszy sobie o szczypaniu spojrzał niżej na brzuch. Prócz licznych serduszek i innych głupich wzorków czy napisów dostrzegł koślawe „kocham Cię”. Westchnął.
Znów mu wybaczył.
Witam,
OdpowiedzUsuńszkoda, że ten plan nie wypalił, ale Rav trochę traktuje Enzo jak zabawkę..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia